poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Stardollowe Opowieści: Dirty Stardoll - i co dalej? Cz.2

Ostatnie Stardollowe Opowieści napisałam ponad miesiąc temu, więc TUTAJ możecie odświeżyć sobie pamięć.

"[...] Pewnego dnia, tak jak zwykle, Smilice i MM siedzieli na Stardoll. W pewnym momencie dostali komentarz, który brzmiał następująco: „Chcecie afery? Kliknijcie.” Kliknęli.
I tak Przepadli. Nie wiemy, co się działo dalej i dlatego musisz ich odnaleźć, bo jeśli będziesz zwlekać, może być za późno [...] Powinieneś udać się przez Piksele Strachu na północ, do Stardollowej Przepaści. Myślę, że powinieneś ich tam znaleźć. Ode mnie otrzymasz Tarczę Sławy, Pierścień Mody i Miecz Przyjaźni [...]"

Adam, nie zwlekając, ruszył ku nieznanym. Udał się na północ. Po drodze nie napotkał nikogo ani niczego, co mogłoby w jakiś sposób mu przeszkodzić w dalszej wędrówce. Doszedł do Bramy Strachu, skąd była prosta już droga do Pikseli Strachu. Ni stąd ni zowąd na karym koniu podjechał rycerz. Miał czarną lśniącą zbroję, duży srebrny miecz i tarczę z zamazanym od starości herbem. Jednak Adam poznał ten znak. Zanim jednak zdążył zareagować, czarny rycerz natarł na niego. W ostatniej chwili odepchnął jego cios swoim Mieczem Przyjaźni. Rycerz zachwiał się. O mało by się nie przewrócił, ale złapał równowagę i wyprostował się. Tym razem nie natarł na niego. Rycerz uniósł przyłbicę. 
- Adamie. Toż to ty. Czekałem na twe przybycie.
- Eee...
- Zostałem wybrany, aby poprowadzić cię do Stardollowej Przepaści. Potrzebujesz przewodnika. 
- Eee... No dobrze. - Odpowiedział Adam. Miał jednak wrażenie, że za szybko mu zaufał. Miecz nagle zniknął.
Dalej poszli już razem. 
Szli przez pustkowie pokryte wystającymi skałami. Wokół nie było ani jednej żywej duszy. Szli jednak wytrwale, potykając się o wystające skały. Nagle na horyzoncie dostrzegli ciemnofioletowe burzowe chmury zbierające się w jednym miejscu.
- To tam! Stardollowa Przepaść! - krzyknął rycerz.
Przyspieszyli kroku na tyle, na ile pozwalały im kamienie. Zdążyli dojść do połowy drogi, ale zaskoczyła ich noc. Rozbili więc obóz.
Rano wyruszyli w dalszą drogę. W kilka godzin, szybkim marszem, dotarli na miejsce. Ciemnofioletowe chmury wznosiły się nisko nad ich głowami. Zaczęło grzmieć. Pojawiały się pierwsze błyskawice. Przed nimi wznosiła się ogromna góra. Musieli więc ją ominąć. Nie doszli nawet do połowy, gdy skała się poruszyła i zaczęła zionąć w nich ogniem. Adam w ostatniej chwili zdążył się osłonić Tarczą Sławy. Musiał coś zrobić. Z kieszeni wyciągnął Pierścień Mody i wycelował nim w smoka. Z pierścienia buchnął płomień, który oślepił bestię. Upadła ona na ziemię, a rycerz dokończył dzieła i dobił smoka. Nastał krótki moment ciszy. Nagle z ciemności dobiegł czyjś głos.
- Pomocy...! - krzyknął ktoś. Z pewnością była to dziewczyna. Adam rozpoznał ten głos. Pobiegł szybko do miejsca, z którego wzywany był ratunek.
- Smilice! - krzyknął z niedowierzaniem - To naprawdę ty! Coś ci jest?
- Mnie nic, ale zobacz na niego - dziewczyna wskazała palcem na coś, przy czym dotychczas klęczała.
- Magdomilowicz! Co z nim?
- Źle. Smok go dopadł - nagle jej wzrok pokierował się w stronę rycerza.
- Kim jesteś? - zapytała go.
- Jam jest rycerz Edward. Przybyłem tu razem z tym młodzieńcem.
- Potrafisz go uratować?
- Spróbuję.
Patrzyli, jak z torby wyjmuje specjalną szmatkę, trochę wody i obmywa ranę MM.
- To zranienie jest bardzo głębokie. Nie wiem, czy przeżyje.
- Musi. Ile jest drogi stąd do jakiegokolwiek miasteczka?
- Dwa dni - odpowiedział Adam.
- Tyle nie przeżyje. Musimy coś zrobić - powiedział rycerz.
Nagle rozległ się przeciągły świst, który narastał i narastał. Obrócili się i ujrzeli wróżkę Nessę na latającym dywanie.
- Wchodźcie, szybko, szybko - poganiała ich.
- Jak nas tu znalazłaś? - spytał Adam.
-  Widziałam was w szklanej kuli. Lecimy do miasteczka. Jest tam szamanka, która może uzdrowić MM.
Lecieli w milczeniu. Martwili się o magdomilowicza. Czy wyzdrowieje? W końcu dotarli na miejsce. Nessa rozmówiła się z którymś ze strażników i wpuścili ich do zagraconej pachnącej wonnościami chatki szamanki. Kazała ona położyć go na łóżku. Zaczęła odprawiać rytuały. Wzięła garstkę jakichś liści i wymieszała z jakimś proszkiem. Zaczęła wymawiać jakieś słowa w nieznanym im języku.
- Nic nie da się zrobić. Mogę mu tylko ulżyć w cierpieniu.
Smilice rozpłakała się.
- I c-c-co m-my teraz z-z-z-z... zrobimy? - jąkała się.
- Damy sobie radę.
Godzinę później Magdomilowicz zmarł, a Adam i Smilice wrócili do domu, skąd mogli już spokojnie zarządzać blogiem.

I jak Wam się podobało? Chcecie więcej tego typu historii czy lepiej dać sobie z tym spokój?
________________________
Jedna z osób, które skomentuje może wygrać 10 sd. Nie ma to jak przekupstwo. ;)
________________________
I heloł! To jest fikcja literacka!


1 komentarz:

  1. Hi hi super :) Podoba mi się ten cykl, brawo ! Jestem tak zwaną wierną fanką.

    AnimeSupergirl

    OdpowiedzUsuń

Będzie miło, jeśli skomentujesz. :)